Odważna opowieść o miłości, przeżywaniu życia i dwojgu młodych ludzi, którzy znajdują siebie nawzajem, gdy stoją na skraju przepaści. Theodore jest zafascynowany śmiercią. Codziennie rozmyśla nad sposobami, w jakie mógłby pozbawić się życia, a jednocześnie nieustannie szuka – znajdując – czegoś, co pozwoliłoby mu pozostać na tym świecie. Violet żyje przyszłością i odlicza dni do zakończenia szkoły. Marzy o ucieczce od małego miasteczka w Indianie i niemijającej rozpaczy po śmierci siostry. Kiedy Finch i Violet spotykają się na szczycie szkolnej wieży – sześć pięter nad ziemią – nie do końca wiadomo, kto komu ratuje życie. A gdy ta zaskakująca para zaczyna pracować razem nad projektem geograficznym, by odkryć „cuda” Indiany, ruszają – jak to określa Finch – tam, gdzie poprowadzi ich droga: w miejsca maleńkie, dziwaczne, piękne, brzydkie i zaskakujące. Zupełnie jak życie. Wkrótce tylko przy Violet Finch może być sobą – śmiałym, zabawnym chłopakiem, który, jak się okazuje, wcale nie jest takim wariatem, za jakiego go uważają. I tylko przy Finchu Violet zapomina o odliczaniu dni, a zaczyna je przeżywać. Jednak w miarę jak świat Violet się rozrasta, świat Fincha zaczyna się gwałtownie kurczyć.
Najpopularniejsza dziewczyna w szkole i dziwny chłopak uważany za wariata. Dwie osoby, które pozornie nie mają ze sobą nic wspólnego i pewnie nigdy by nie miały, gdyby nie „spotkanie” sześć pięter nad ziemią. Violet i Theodore – bo takie imiona noszą główni bohaterowie – mają do przygotowania wspólny projekt na geografię Stanów Zjednoczonych i, co za tym idzie, spędzają ze sobą coraz więcej czasu. Mimo, iż ich dalsze losy nie są trudne do przewidzenia,
(...)to Jennifer Niven udało się stworzyć wzruszająca historię o młodych ludziach, miłości, nadziei, przemijaniu i depresji czyli opowieść pełną trudnych, ale za to bardzo ważnych emocji. Powieść ta niesie ze sobą jeszcze inną prawdę, a mianowicie: aby zmienić swoje życie wystarczy na swej drodze spotkać właściwą osobę, ale trzeba uważać, bo wiele można stracić sądząc tylko po pozorach i skupiając się na powierzchownych relacjach. AO
Pełna recenzja: [link]
Wszystkie jasne miejsca to powieść o trudach dorastania, o pięknej, prawdziwej miłości, ale nie tylko. Jest to również opowieść o poszukiwaniach swojego ja, o trudach jakie niesie za sobą dojrzewanie, o potrzebie bliskości i przynależności. Widzimy, że prawdziwi przyjaciele często okazują się tylko kolegami, a my zostajemy sami ze swoimi problemami. Ta książka pokazuje, jak ważny jest wpływ rodziny na kształtowanie się osobowości,
(...)oraz jak trudno jest pozbierać się po traumatycznych przejściach. Polecam z czystym sumieniem i ostrzegam, przygotujcie chusteczki. Więcej---> [link]
Tą książkę miałam okazję poznać jeszcze przed świętami. Wiem jednak, że zapadnie mi ona w pamięci na o wiele, wiele dłużej. Dlaczego? Przede wszystkim dlatego, że, z powodu porównania tej książki do Gwiazd naszych wina, spodziewałam się czegoś pozbawionego sensu, w najlepszym przypadku historii miłosnej rodem z Szekspira, a okazało się, że jest to piękna, wzruszająca i bardzo dojrzała powieść młodzieżowa. Nie ma w niej wiele wydarzeń.
(...)Nie ma pędzącej akcji, niespodziewanych zwrotów akcji, czy sensacji przy których szczęka opadałaby nam z wrażenia. Nie jest to też prosta i banalna młodzieżówka z papierowymi, pustymi bohaterami, jakich ostatnio pełno. Ma w sobie jednak coś, co nie pozwala odłożyć jak na półkę, co nie pozwala zapomnieć o niej zaraz po przeczytaniu, że nie można tak po prostu bezmyśłnie przejść obok niej, po jej przeczytaniu. Jennifer Niven w swojej powieści przybliża nam losy dwojga nastolatków - Violet i Fincha. Wydaje się, że są to osoby z dwóch, zupełnie różnych światów. Violet jest przebojową nastolatką ze schowanym głęboko w sobie milionem roztrzaskanych marzeń, ogromnym poczuciem winy i lękiem przed przyszłością Zaś Finch to nastolatek, próbujący rozpaczliwie zdefiniować siebie. Jego specyficzne zachowanie, ubiór, stosunek do społeczeństwa i swojego życia, które chce zakończyć, powodują, że w szkole uchodzi za wariata. I taką też osobą jest w moim odczuciu. Jednakże w jego wariactwie jest coś wyjątkowego, bowiem ma ono racjonalne podłoże. Czytając tą książkę, rozumiałam wartości, które kierowały zachowaniem chłopaka. Podobnie zresztą było z Violet. I według mnie jest to największy atut tej książki - wspaniale wykreowani bohaterowie, których czytelnik rozumie, jednocześnie samemu osądzając ich zachowanie. Dawno nie czytałam powieści, w której zastanawiałabym się czy bohater dobrze postąpił, w której jego zachowanie nie byłoby ani białe, ani czarne. Cały wątek psychologiczny jest zbudowany wokół tworzenia przez dwójkę głównych bohaterów projektu o ciekawych miejscach w Indianie. Zwiedzając, ten stan Violet i Finch dowiadują się prawdy o sobie, życiu i przełamywaniu lęków. Dla obojga z nich staje się to swoistą kuracją dla duszy. Wszystkie problemy natury psychologicznej, a nawet filozoficznej zostają w pewnym sensie rozwiązane. Piszę w pewnym sensie, bowiem problemy te zostają rozwiązane z perspektywy bohaterów. Autorka jednak zostawia pole do popisu dla naszych przemyśleń. Rzuca haczyk, który czytelnik, chcąc nie chcąc, musi połknąć. Po przeczytaniu tej książki nie da się choć na chwilę zanurzyć w rozmyślaniach na temat życia, i najważniejszej kwestii poruszonej w książce - samobójstwie. Temat samobójstwa, który wciąż jest tematem tabu, jest motywem przewodnim Wszystkich jasnych miejsc. Jednak, co podobało mi się bardzo, nie mamy z góry narzuconego zdania: "Samobójstwo jest złe". Autorka w ciekawy sposób przedstawia nam zarówno wady jak i zalety takiej decyzji, co skłania czytelnika do refleksji i rozmyślań. Pokazuje nam również co może kierować osobami, chcącymi popełnić samobójstwa i jak takim osobom pomóc. Mimo tak poważnych tematów, które porusza autorka w swojej książce, znajdziemy tu również humor i optymizm. Nie przytłacza, nie wpędza w depresję. Jej neutralność i bezstronność wobec niektórych tematów naprawdę mnie zachwyciła. Mogę się tylko domyślać, jak ciężko było autorce ją zachować, dlatego też chylę czoła przed panię Niven i muszę przyznać, że bardzo chętnie przeczytam kolejną książkę tej autorki. Myślę, że książka Jennifer Niven to obowiązkowa decyzja dla wszystkich nastolatków, chociaż dorosłym również powinna się spodobać. Historia Fincha i Violet jest wzruszająca, prawdziwa i przede wszystkim skłaniająca do refleksji i otwierająca oczy na wiele spraw. Książkę mogę polecić z czystym sumieniem.
RECENZJA DOSTĘPNA RÓWNIEŻ NA BLOGU: [link] Finch codziennie rozmyśla na temat przeróżnych sposobów, dzięki którym mógłby się zabić. Choć jednak uważa, że zdecydowanie lepiej byłoby gdyby nie żył, jeszcze nigdy jak dotąd nie popełnił żadnej próby samobójczej. Przez swoich rówieśników uważany jest za dziwaka, wariata, furiata i tym podobne. Nikt tak na prawdę się o niego nie martwi, nie przejmuje się, gdy znika na jakiś czas - w końcu to Finch,
(...)to jest normalne. Pewnego razu na szczycie szkolnej wieży, rozmyślając oczywiście, jakby to było, gdyby z niej skoczył, Finch zauważa pewną dziewczynę, która faktycznie chce skoczyć. Choć początkowo spokojna, bohaterka w końcu budzi się z transu i wpada w panikę widząc, gdzie się znajduje. Bohater postanawia uspokoić ją, aby pomóc jej wrócić na bezpieczną część wierzy, a co za tym idzie - nie popełnić samobójstwa. Od tego momentu Finch nie może przestać o niej myśleć, dlatego postanawia zrobić coś, dzięki czemu będzie mógł ją lepiej poznać. Życie Violet wyglądało kiedyś zupełnie inaczej - była lubiana, dobrze się uczyła, uwielbiała pisać, miała wspaniałą siostrę, z którą prowadziła jedną z najpopularniejszych stron internetowych. Teraz jednak wszystko wygląda inaczej, a wszystko to przez wypadek, któremu uległa razem z siostrą. Violet przeżyła, Eleanor nie. A to zmieniło wszystko. Dla Violet życie straciło ten swój niepowtarzalny blask, nic już się dla niej nie liczyło. Wszyscy znajomi się od niej odsunęli, jakby bali się, że jej strata może dosięgnąć również ich, jakby mogli się tym zarazić. Przez wszystkich, nawet przez rodziców, traktowana jest jak coś kruchego, co w każdej chwili mogłoby się rozsypać. To nie jest już to samo życie. Zrozpaczona, pewnego razu będąc pod wpływem jakiegoś zamroczenia, Violet trafia na sam szczyt szkolnej wieże. Budzi się dopiero, gdy znajduje się na jej krawędzi gotowa do skoku. Gdyby nie Finch, ten którego wszyscy wyzywają od wariatów, który również znajdował się na wieży, Violet zapewne już dawno by nie żyła. Czy to możliwe, aby dwie osoby, które bardzo potrzebują pomocy, mogłoby uratować siebie nawzajem? "Byłaś pod każdym względem wszystkim, czym można być. ... Gdyby ktokolwiek mógł mnie uratować, byłabyś to Ty." Sięgając po Wszystkie jasne miejsca spodziewałam się, że książka ta nie będzie się niczym wyróżniać na tle innych pozostałych. Myślałam, że to kolejna z tych powieści, gdzie akcja jest przewidywalna, postaci przekoloryzowane, a styl w jakim została napisana zwyczajny... po prostu nudny. Jak się już zapewne domyślacie, moje wcześniejsze oczekiwania całkowicie różnią się z tym, co otrzymałam w tej powieści, która nawiasem mówiąc jest po prostu niesamowita. Przede wszystkim to, co tak najbardziej zauroczyło mnie we Wszystkich jasnych miejscach to po prostu niesamowici główni bohaterowie, czyli wyżej wspomniani już Violet oraz Finch. Zapewne każdy z was ma tak czasami, że podczas czytania zauroczy się w jakiejś postaci - ja sama mam tak bardzo często. Tu natomiast było coś zupełnie innego, gdyż tą dwójkę pokochałam już od pierwszych stron powieści. Od samego początku wiedziałam też, że tą dwójkę coś ze sobą połączy i ile sił w płucach kibicowałam im przez cały czas. Z Violet utożsamiałam się od samego początku - choć nie straciłam w życiu tak ważnej osoby, jaką Eleanor była dla niej - czułam, że jest między nami coś bardzo podobnego. Nic więc chyba dziwnego, że ja również zakochałam się w Finchu, który dla mnie, tak jak dla Violet, wcale nie był wariatem. Zauroczył mnie sam jego sposób postrzegania świata, to, że tak różnił się od swoich rówieśników. Myślę więc, że to dzięki niemu w dużej mierze książka ta jest dla mnie taka fantastyczna i wyjątkowa. Bardzo spodobał mi się sam pomysł na fabułę, który z początku może wydawać się błahy. Jednakże autorka przedstawiła wszystko w taki sposób, że ta zwyczajność przekształciła się w coś niezwykłego i niezwykle wciągającego. Z dopisku od autorki dowiedziałam się, że historia ta oparta jest na jej własnych przeżyciach - ona sama miała przyjaciela, który postanowił popełnić samobójstwo. To więc ukazuje, że czasem nie trzeba wymyślać wielce nieprawdopodobnych historii, gdyż czasem te nasze, z codziennego życia (choć często trudne) mogą okazać się świetną podstawą fabuły. Ciekawym faktem jest również to, że strona internetowa stworzona przez Violet i jej siostrę Eleanor istnieje naprawdę (dla ciekawskich - ELEANOR AND VIOLET). Zdecydowanie jedną z najmocniejszych stron tej historii jest jej zakończenie. Sama nie mogłam się po nim długo pozbierać. Wszystkie jasne miejsca to książka po którą koniecznie trzeba sięgnąć. Niesie ona za sobą niezwykle ważne przesłania, które niejednemu czytelnikowi mogą pomóc poukładać swoje życie. Prezentuje więc nie tylko wspaniała (choć smutną) historię, w której idzie zatracić się już od pierwszych stron, ale skłania również do rozmyślań nad naszym własnym życiem. Posiada jednych z najwspanialszych bohaterów, jakich miałam jak dotąd okazję poznać. Warto więc sięgnąć po książkę nawet tylko dla nich. Autorka świetnie się spisała prezentując na tak ważną zapewne dla siebie historię. Z wielką chęcią zapoznałabym się z innymi jej powieściami dla młodzieży. Fabułę poznajemy za pośrednictwem zarówno Fincha jak i Violet (ich opowieści przeplatają się ze sobą nawzajem), co tylko czyni tą powieść jeszcze bardziej interesującą i wciągającą. Tak więc koniecznie sięgnijcie po Wszystkie jasne miejsca, bo coś mi mówi, że nie będziecie tego żałować. Jeśli chodzi o mnie, trafiła ona do jednych z moich ulubionych powieści, o których z pewnością tak łatwo nie zapomnę. "Idealny dzień rzeczywiście istnieje."
Piękna historia dwojga nastolatków, którzy próubują sobie nawzajem pomóc. Książka bawi, uczy i wzrusza. Spodobała mi się ta para. Uwielbiam czytać ich dialogi są takie pełne... czegoś. Nie gadają o bzdurach, typu co tam w szkole, pogoda i takie tam. (Często sama miałam ochotę przyłączyć się do ich pogawędek.) Oboje wypowiadają się filozoficznie, używają metafor, przenośni. Zastanawiają się nad życiem śmiercią, ukrywaniem i odkrywaniem po co się żyje.
(...)Violet pragnie znaleźć spokój duszy, a Finch pragnie znaleźć ten powód do życia wśród tysięcy powodów do samobójstwa. A my szukamy go razem z nim. Budują sobie swój własny świat, do którego tylko oni mają dostęp. Widać jak z dnia na dzień coraz bardziej się lubią, próbują zrozumieć się na wzajem i wzajemnie sobie pomóc. Przedzierając się przez swoje tajemnice, poznając swoje życie i własne powody do śmierci. Książkę bardzo przyjemnie i nezwykle szybko się czyta.
Poruszająca opowieść o nastoletniej miłości, śmierci i próbie pogodzenia się ze stratą bliskiej osoby. Violet i Theodore'a poznajemy w momencie, kiedy stojąc na szkolnej wieży zegarowej sześć pięter nad ziemią, dziewczyna rozważa próbę samobójczą. Ich relacja nie jest łatwa. Choć Theodore zmaga się z problemami psychicznymi, jest dla Violet nieocenionym wsparciem. Książka ma zdecydowanie więcej do zaoferowania niż film.
(...)Jest głębsza i lepiej przedstawia świat Theodore'a, dzięki czemu czytelnik jest w stanie lepiej zrozumieć motywy, kierujące chłopakiem i to, dlaczego zakończenie tej historii jest takie a nie inne.
Pozycja została dodana do koszyka.
Jeśli nie wiesz, do czego służy koszyk, kliknij tutaj, aby poznać szczegóły.
Nie pokazuj tego więcej
SOWA OPAC :: wersja 6.4.1 (2024-11-08)
Oprogramowanie dostarczone przez SOKRATES-software.
Wszelkie uwagi dotyczące oprogramowania prosimy zgłaszać w bibliotece.
Violet i Theodore – bo takie imiona noszą główni bohaterowie – mają do przygotowania wspólny projekt na geografię Stanów Zjednoczonych i, co za tym idzie, spędzają ze sobą coraz więcej czasu. Mimo, iż ich dalsze losy nie są trudne do przewidzenia, (...) to Jennifer Niven udało się stworzyć wzruszająca historię o młodych ludziach, miłości, nadziei, przemijaniu i depresji czyli opowieść pełną trudnych, ale za to bardzo ważnych emocji. Powieść ta niesie ze sobą jeszcze inną prawdę, a mianowicie: aby zmienić swoje życie wystarczy na swej drodze spotkać właściwą osobę, ale trzeba uważać, bo wiele można stracić sądząc tylko po pozorach i skupiając się na powierzchownych relacjach. AO
Więcej---> [link]
Przede wszystkim dlatego, że, z powodu porównania tej książki do Gwiazd naszych wina, spodziewałam się czegoś pozbawionego sensu, w najlepszym przypadku historii miłosnej rodem z Szekspira, a okazało się, że jest to piękna, wzruszająca i bardzo dojrzała powieść młodzieżowa.
Nie ma w niej wiele wydarzeń. (...) Nie ma pędzącej akcji, niespodziewanych zwrotów akcji, czy sensacji przy których szczęka opadałaby nam z wrażenia. Nie jest to też prosta i banalna młodzieżówka z papierowymi, pustymi bohaterami, jakich ostatnio pełno. Ma w sobie jednak coś, co nie pozwala odłożyć jak na półkę, co nie pozwala zapomnieć o niej zaraz po przeczytaniu, że nie można tak po prostu bezmyśłnie przejść obok niej, po jej przeczytaniu.
Jennifer Niven w swojej powieści przybliża nam losy dwojga nastolatków - Violet i Fincha. Wydaje się, że są to osoby z dwóch, zupełnie różnych światów. Violet jest przebojową nastolatką ze schowanym głęboko w sobie milionem roztrzaskanych marzeń, ogromnym poczuciem winy i lękiem przed przyszłością Zaś Finch to nastolatek, próbujący rozpaczliwie zdefiniować siebie. Jego specyficzne zachowanie, ubiór, stosunek do społeczeństwa i swojego życia, które chce zakończyć, powodują, że w szkole uchodzi za wariata. I taką też osobą jest w moim odczuciu. Jednakże w jego wariactwie jest coś wyjątkowego, bowiem ma ono racjonalne podłoże. Czytając tą książkę, rozumiałam wartości, które kierowały zachowaniem chłopaka. Podobnie zresztą było z Violet. I według mnie jest to największy atut tej książki - wspaniale wykreowani bohaterowie, których czytelnik rozumie, jednocześnie samemu osądzając ich zachowanie. Dawno nie czytałam powieści, w której zastanawiałabym się czy bohater dobrze postąpił, w której jego zachowanie nie byłoby ani białe, ani czarne.
Cały wątek psychologiczny jest zbudowany wokół tworzenia przez dwójkę głównych bohaterów projektu o ciekawych miejscach w Indianie. Zwiedzając, ten stan Violet i Finch dowiadują się prawdy o sobie, życiu i przełamywaniu lęków. Dla obojga z nich staje się to swoistą kuracją dla duszy. Wszystkie problemy natury psychologicznej, a nawet filozoficznej zostają w pewnym sensie rozwiązane. Piszę w pewnym sensie, bowiem problemy te zostają rozwiązane z perspektywy bohaterów. Autorka jednak zostawia pole do popisu dla naszych przemyśleń. Rzuca haczyk, który czytelnik, chcąc nie chcąc, musi połknąć. Po przeczytaniu tej książki nie da się choć na chwilę zanurzyć w rozmyślaniach na temat życia, i najważniejszej kwestii poruszonej w książce - samobójstwie.
Temat samobójstwa, który wciąż jest tematem tabu, jest motywem przewodnim Wszystkich jasnych miejsc. Jednak, co podobało mi się bardzo, nie mamy z góry narzuconego zdania: "Samobójstwo jest złe". Autorka w ciekawy sposób przedstawia nam zarówno wady jak i zalety takiej decyzji, co skłania czytelnika do refleksji i rozmyślań. Pokazuje nam również co może kierować osobami, chcącymi popełnić samobójstwa i jak takim osobom pomóc.
Mimo tak poważnych tematów, które porusza autorka w swojej książce, znajdziemy tu również humor i optymizm. Nie przytłacza, nie wpędza w depresję. Jej neutralność i bezstronność wobec niektórych tematów naprawdę mnie zachwyciła. Mogę się tylko domyślać, jak ciężko było autorce ją zachować, dlatego też chylę czoła przed panię Niven i muszę przyznać, że bardzo chętnie przeczytam kolejną książkę tej autorki.
Myślę, że książka Jennifer Niven to obowiązkowa decyzja dla wszystkich nastolatków, chociaż dorosłym również powinna się spodobać. Historia Fincha i Violet jest wzruszająca, prawdziwa i przede wszystkim skłaniająca do refleksji i otwierająca oczy na wiele spraw. Książkę mogę polecić z czystym sumieniem.
Życie Violet wyglądało kiedyś zupełnie inaczej - była lubiana, dobrze się uczyła, uwielbiała pisać, miała wspaniałą siostrę, z którą prowadziła jedną z najpopularniejszych stron internetowych. Teraz jednak wszystko wygląda inaczej, a wszystko to przez wypadek, któremu uległa razem z siostrą. Violet przeżyła, Eleanor nie. A to zmieniło wszystko. Dla Violet życie straciło ten swój niepowtarzalny blask, nic już się dla niej nie liczyło. Wszyscy znajomi się od niej odsunęli, jakby bali się, że jej strata może dosięgnąć również ich, jakby mogli się tym zarazić. Przez wszystkich, nawet przez rodziców, traktowana jest jak coś kruchego, co w każdej chwili mogłoby się rozsypać. To nie jest już to samo życie. Zrozpaczona, pewnego razu będąc pod wpływem jakiegoś zamroczenia, Violet trafia na sam szczyt szkolnej wieże. Budzi się dopiero, gdy znajduje się na jej krawędzi gotowa do skoku. Gdyby nie Finch, ten którego wszyscy wyzywają od wariatów, który również znajdował się na wieży, Violet zapewne już dawno by nie żyła. Czy to możliwe, aby dwie osoby, które bardzo potrzebują pomocy, mogłoby uratować siebie nawzajem?
"Byłaś pod każdym względem wszystkim, czym można być. ... Gdyby ktokolwiek mógł mnie uratować, byłabyś to Ty." Sięgając po Wszystkie jasne miejsca spodziewałam się, że książka ta nie będzie się niczym wyróżniać na tle innych pozostałych. Myślałam, że to kolejna z tych powieści, gdzie akcja jest przewidywalna, postaci przekoloryzowane, a styl w jakim została napisana zwyczajny... po prostu nudny. Jak się już zapewne domyślacie, moje wcześniejsze oczekiwania całkowicie różnią się z tym, co otrzymałam w tej powieści, która nawiasem mówiąc jest po prostu niesamowita. Przede wszystkim to, co tak najbardziej zauroczyło mnie we Wszystkich jasnych miejscach to po prostu niesamowici główni bohaterowie, czyli wyżej wspomniani już Violet oraz Finch. Zapewne każdy z was ma tak czasami, że podczas czytania zauroczy się w jakiejś postaci - ja sama mam tak bardzo często. Tu natomiast było coś zupełnie innego, gdyż tą dwójkę pokochałam już od pierwszych stron powieści. Od samego początku wiedziałam też, że tą dwójkę coś ze sobą połączy i ile sił w płucach kibicowałam im przez cały czas. Z Violet utożsamiałam się od samego początku - choć nie straciłam w życiu tak ważnej osoby, jaką Eleanor była dla niej - czułam, że jest między nami coś bardzo podobnego. Nic więc chyba dziwnego, że ja również zakochałam się w Finchu, który dla mnie, tak jak dla Violet, wcale nie był wariatem. Zauroczył mnie sam jego sposób postrzegania świata, to, że tak różnił się od swoich rówieśników. Myślę więc, że to dzięki niemu w dużej mierze książka ta jest dla mnie taka fantastyczna i wyjątkowa.
Bardzo spodobał mi się sam pomysł na fabułę, który z początku może wydawać się błahy. Jednakże autorka przedstawiła wszystko w taki sposób, że ta zwyczajność przekształciła się w coś niezwykłego i niezwykle wciągającego. Z dopisku od autorki dowiedziałam się, że historia ta oparta jest na jej własnych przeżyciach - ona sama miała przyjaciela, który postanowił popełnić samobójstwo. To więc ukazuje, że czasem nie trzeba wymyślać wielce nieprawdopodobnych historii, gdyż czasem te nasze, z codziennego życia (choć często trudne) mogą okazać się świetną podstawą fabuły. Ciekawym faktem jest również to, że strona internetowa stworzona przez Violet i jej siostrę Eleanor istnieje naprawdę (dla ciekawskich - ELEANOR AND VIOLET). Zdecydowanie jedną z najmocniejszych stron tej historii jest jej zakończenie. Sama nie mogłam się po nim długo pozbierać.
Wszystkie jasne miejsca to książka po którą koniecznie trzeba sięgnąć. Niesie ona za sobą niezwykle ważne przesłania, które niejednemu czytelnikowi mogą pomóc poukładać swoje życie. Prezentuje więc nie tylko wspaniała (choć smutną) historię, w której idzie zatracić się już od pierwszych stron, ale skłania również do rozmyślań nad naszym własnym życiem. Posiada jednych z najwspanialszych bohaterów, jakich miałam jak dotąd okazję poznać. Warto więc sięgnąć po książkę nawet tylko dla nich. Autorka świetnie się spisała prezentując na tak ważną zapewne dla siebie historię. Z wielką chęcią zapoznałabym się z innymi jej powieściami dla młodzieży. Fabułę poznajemy za pośrednictwem zarówno Fincha jak i Violet (ich opowieści przeplatają się ze sobą nawzajem), co tylko czyni tą powieść jeszcze bardziej interesującą i wciągającą. Tak więc koniecznie sięgnijcie po Wszystkie jasne miejsca, bo coś mi mówi, że nie będziecie tego żałować. Jeśli chodzi o mnie, trafiła ona do jednych z moich ulubionych powieści, o których z pewnością tak łatwo nie zapomnę.
"Idealny dzień rzeczywiście istnieje."
Książkę bardzo przyjemnie i nezwykle szybko się czyta.
Książka ma zdecydowanie więcej do zaoferowania niż film. (...) Jest głębsza i lepiej przedstawia świat Theodore'a, dzięki czemu czytelnik jest w stanie lepiej zrozumieć motywy, kierujące chłopakiem i to, dlaczego zakończenie tej historii jest takie a nie inne.